Zaczęło się od sweterka robionego późnymi wieczorami. Zrobienie go zajęło mi mnóstwo czasu i bałam się, że nie wyrobię się z pozostałymi elementami, których w mojej głowie przybywało w miarę szydełkowania.
Sweterek był robiony bez wzoru. Dopiero po skończeniu rękawów poszukałam w internecie, jak się szydełkuje swetry i wtedy padł na mnie blady strach. Okazało się, że moje wyobrażenie o wykonywaniu takich rzeczy było zupełnie inne niż rekomendowane przez doświadczonych. Dlatego nie wiedziałam co dalej. Na szczęście mąż i mama (przez telefon) jak zwykle okazali się nieocenieni.

Wszystko było szydełkowane trochę na oko i tylko przykładałam „wytwory” moich rąk do ubranek synka, żeby sprawdzić, czy na pewno nie będą za małe na siostrę cioteczną.
Udało się, a obdarowana, ustami swojej mamy, powiedziała, że jej się podobają:)