Aniołek nr 1 doczekał się „siostry” zrobionej około 15 minut później.

Na klej na gorąco przykleiłam z tyłu wstążeczki, żeby dało się powiesić na ścianie. Zastanawiałam się przez chwilę, czy nie uda się ich wykorzystać jako dekoracje na choinkę, ale niestety są o wiele za duże i cieżkie. Może w przyszłym roku zrobię wersje mini i wtedy ich waga nie będzie przeciążać gałązek.

Ta oto blondyneczka jest mniej naturalna. Każdy z kolorów był otrzymywany przez barwienie farbami. Niestety zrobiłam za rzadką masę solną i po wypieczeniu musiałam ją podklejać nową, a później zeskrobać jej nadmiar nożykiem, ale wyszło nieźle.

Aniołek był szlifowany papierem 500, a później lakierowany – nie widać tego na zdjęciach, bo są one z przed „ery wykańczania”.